sobota, 1 marca 2014

Rozdział 7

BPov
Razem z Carmen chodziłyśmy korytarzami pałacu Volturich. Moja towarzyszka z ożywieniem opowiadała o każdym, kto tu mieszkał-a było ich bardzo dużo. Teraz, kiedy już nie groziła mi śmierć z rąk czerwonookich, mogłam w pełni oddać się słuchaniu opowieści wampirzycy, jak i również podziwianiem wnętrza tej budowli. Wcześniej byłam zbyt zajęta panikowaniem.
Korytarze były szerokie i wysokie. Podłoga pokryta była krwistoczerwoną wykładziną, beżowe ściany, na których wisiały różnorodne obrazy. Większość z nich przedstawiały Ara i dwóch pozostałych władców. Hol był dobrze oświetlony, co było zasługą kryształowych żyrandoli, które zwisały z sufitu. Wyglądały na bardzo cenne i mimowolnie zaczęłam się zastanawiać, skąd Volturi mieli tyle pieniędzy. Potrząsnęłam głową. Chyba jednak nie chcę wiedzieć.
W czasie podróży po zamku spotkałyśmy z Carmen wiele wampirów, z czego prawie każdy już wiedział o tym, co zrobiłam z Jane. Plotki rozniosły się tu niemal tak szybko, jak w mojej szkole.
Myśl o moim liceum, o znajomych, którzy tam byli i ogólnie o całym Forks, sprawiła, że na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością. Jak oni zareagują na wieść o tym, że zginęłam? Czy już wiedzą? Angela, Mike, Ben, Jessica i cała reszta, z którymi miałam bliższy kontakt... A sfora? Kiedy dowiedzą się, że jestem teraz... wampirzycą-znienawidzą mnie? To bardzo prawdopodobne. Charlie-biedny ojciec. Co on beze mnie zrobi? Kto go będzie wspierał? O Reneé nie martwię się tak bardzo, ma Phila, a Charlie nie ma nikogo...
***
Całe to zwiedzanie zajęło kilka dobrych godzin. Wydawało mi się, że Carmen była w swoim żywiole-była niezwykle podekscytowana tym, że może opowiedzieć te wszystkie rzeczy dotyczące Volterry i jej mieszkańców. Udzieliła mi się jej ekscytacja i przez ten czas nie myślałam o żadnych problemach.
-No więc, to byłby koniec naszej wycieczki.
Stałyśmy na korytarzu pod moim pokojem. Moja nowa znajoma musiała mnie opuścić, ponoć Aro wzywa ją do siebie.
-Hej, mała!-Krzyknął do mnie jakiś wampir, obrzucając mnie pełnym uznania wzrokiem.-Nie poznaliśmy się jeszcze, a to potworne niedopatrzenie z mojej strony.
Carmen wywróciła oczami.
-Podrywa cię wlaśnie nasz wampirski Romeo, Steven. Jak widać, namierzył wlaśnie swoją Julię.-dźgnęła mnie łokciem, śmiejąc się.
Weszłam do swojego pokoju, mamrocząc pod nosem na temat zbyt pewnych siebie wampirów.

EPov
(Meksyk)
Słońce już dawno zniknęło na zachodzie. Małe, różnokolorowe światełka świadczyły o tym, że w tym meksykańskim miasteczku nie śpią jeszcze ludzie. Wystarczyło spojrzeć w okna jakiegoś bloku, by sklasyfikować dwie grupy. Ta pierwsza; szczęśliwcy mający swoje rodziny, ukochane osoby tuż obok. Inni byli skazani na samotność, a w ich umysłach panował smutek.

Westchnąłem. Od paru miesięcy należałem do tej drugiej grupy. Z własnej woli. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Ba! Z godziny na godzinę. Nie było sekundy, w której nie myślałbym o Niej. Czy otrząsnęła się z bólu, jaki jej zadałem? Czy sobie radzi? Czy jest szczęśliwa? Czy... Czy ma kogoś innego?
Zacisnąłem zęby. Czułem zazdrość, której nie powinienem czuć. Przecież Tego wlaśnie chciałem, chcę! Pragnę, aby Bella była szczęśliwa i bezpieczna. A w towarzystwie wampira nie jest to możliwe. Dlatego musiałem odejść. Ale bez niej nic nie miało sensu. Tak ciężko mi było z dala od ukochanej...
Póki co jakoś wytrzymywałem, ale czułem, że niedługo się przełamię i pojadę do Forks. Tak tylko... Żeby ją zobaczyć. Żeby przekonać się, że jest szczęśliwa beze mnie.
Moje samopoczucie pogarszał fakt, że zgubiłem trop Victorii. Ścigałem ją aż do Meksyku, bo wiedziałem, iż ona będzie próbowała się zemścić za Jamesa. Jeszcze przed tymi nieszczęsnymi urodzinami Belli, Alice przewidziała, że Victoria może zrobić krzywdę mojej ukochanej.
Musiałem jej to udaremnić. To był mój obowiązek. Wziąłem głębszy oddech i wyjąłem telefon z kieszeni. Wybrałem numer i nacisnąłem "połącz".
-Nareszcie! Nie możesz odzywać się częściej!?-naskoczyła na mnie Alice. Odebrała tak szybko, że ledwie zdołałem przyłożyć telefon do ucha.
-Masz swoje wizje.-przypomniałem jej sucho.
-To nie to samo co rozmowa z bratem. Moze byś nad tak odwiedził, co? I tak zgubiłeś Victorię. Będziesz miał problem ze znalezieniem nowego tropu, panie czytający w myślach.
Skrzywiłem się. Nie jestem tropicielem, do cholery!
-Dlatego dzwonię. Wiesz, co ona knuje? Gdzie uciekła?
Alice westchnęła ponuro.
-Od kiedy postanowiła ci zwiać, kiepsko ją widzę. Chyba... Ciągle zmienia zdanie.
-Niech to. Przedzwoń do mnie, jak będziesz coś wiedziała.-poprosiłem.
-Jasne, braciszku.
Znowu odetchnąłem głębiej.
-Słuchaj, a... Co u... Znaczy, wiem, zakazałem ci spoglądać w jej przyszłość, ale...
-Ale się łamiesz!-fuknęła na mnie siostra.-Z Bellą też mam problemy. Pojechała na wakacje, ale nic dokładniejszego ci nie powiem, bo się na niej nie skupiam. Bardziej ty mnie martwisz, kolego.
-Radzę sobie.
-Oboje wiemy, że, tak nie jest.-prychnęła.

15 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że blog jest reaktywowany! Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKI! BOSKI, BOSKI, BOSKI, BOSKI! Cudownie wyszło! Boszz, skakałam z radości, jak zobaczyłam, że dodałaś rozdziałek! Widzisz, jak się szczerzę? Jak łysa do grzebienia! Jak Słoneczko z Teletubisi do Teletubisiów! Jejejejej!
    Kurczę, muszę wymyślić coś pikantnego z Lucasem i Stevenem ^^ Ale mam zaciesz! Dobra, ja trzymałam kciuki za Ciebie, to teraz Ty trzymaj za mnie :P
    Hej, mówiłam już, że rozdział boski?
    Ps. Napisałam właśnie rozdział na swojego bloga XD Zapraszam, Wspólniczko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, bez przesady, rozdział wyszedł tam sobie^^. Takie komplementy zostaw na później, jak już się rozkręce :D. Tak w ogóle, to chyba ci jeszcze nie podziękowałam, za to, że wziełaś mnie na swoją wspólniczkę. Więc dzięki ci wielkie, o utalentowana i szalona Paulinko ^^. Teraz pozostaje mi czekać na rozdział 8, który mam nadzieję, jest już przygotowywany:D.
      PS: Od kiedy to łysy człowiek cieszy się z grzebienia??

      Usuń
  3. Hahahahahahah od teraz XD ^^
    Ps. Pomału rozdziałek się tworzy :D Pomału

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział, postaram się jak tylko będę mieć czas włazić tutaj jak najczęściej.

    http://twilight-in-the-volterra.blogspot.com - Zapraszam i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie! Rok, serious? Ale w koncu jest continue :-D Jaram sie ;-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No WRESZCIE, bo WRESZCIE Paulina ma kogoś do pomocy no i przez to WRESZCIE na blogu coś jest...
      WRESZCIE ;D
      O, ja też się jaram ^^ ;P

      Usuń
    2. Tak, podziękujcie Diablicy, to dzięki niej :D ^^

      Usuń
  6. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Tak szczerze to nie mogłam się doczekać kiedy będzie nowy nn <3! Nic dodać nic ująć :D
    Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D
    Zapraszam do mnie jak znajdziesz czas:) .
    http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znajdę czas dla każdego bloga o zmierzchu! ^^

      Usuń
  7. 10/10 Jak zawsze piękne i smutne <3

    OdpowiedzUsuń